czwartek, 24 lipca 2014

ROZDZIAŁ 9

Ocknęłam się w jakimś ciemnym pokoju. Nie otwarłam nawet dobrze oczu a już musiałam zamknąć je przez ból, który przeszył mnie od góry do dołu. Powoli doszłam do siebie i otworzyłam klejące się oczy. Opadły na nie kosmyki włosów, więc wyciągnęłam rękę za siebie. Ta jednak nie chciała tego zrobić lub nie mogła. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że moje ręce są związane jakimś sznurem. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę gdzie jestem. Zaczęłam szamotać się z liną. Wierzgałam nogami jakby to miała w czymś pomóc. Gdzie ja kuźwa jestem ? Łzy znowu się zebrały w kącikach oczu. W końcu po kilku chwilach ruchu, zmęczona oparłam się o coś twardego plecami. I znów ta bezradność wróciła! Ból na tyłach głowy także dał się we znaki. Próbowałam przypomnieć sobie moje ostatnie stanie na nogach lecz widziałam wszystko jakby przez mgłę. Zaczęłam rozglądać się na wszystkie możliwe strony. Zauważyłam tylko ciemne ściany i okno. Opierałam się o jakieś łóżko.
-Przestać się mazać.-mówiłam sama do siebie.
Wzbierałam w sobie siłę, aby móc się podnieść, lecz mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Skrzywiłam się,a po policzku spłynęły łzy. KONIEC ! Muszę być silna. Za nic nie dam się ugiąć tym psychopatom! Krzyczałam w duchu ale wiedziałam,że stchórze jak zwykle. Z rozmyślań wyrwał mnie skrzyp drzwi, które otworzyły się na oścież, paraliżując mnie bijącym światłem z zewnątrz. Kiedy wkońcu udało mi się coś dostrzec ujrzałam mężczyznę z zarostem i odstającą czupryną, która lokowała mu się na głowie. Chłopak szybkimi ruchami podniósł mnie i zaczął pchać w stronę światła. A może teraz trafię do Nieba? Rozpaliło się we mnie ziarenko nadziei, że to koniec mojego pojebanego życia. Ale się przeliczyłam. Kiedy przekroczyłam próg zobaczyłam długi korytarz. Mężczyzna szedł za mną w milczeniu, a kiedy próbowałam się zatrzymać choć na chwilę,aby moje słabe nogi nabrały siły, on pchał mnie do przodu. Po prostu byłam zwykłym przedmiotem w jego rękach. Stawiałam co raz to mniejsze kroki byle tylko nigdy nie trafić do miejsca gdzie mnie właśnie prowadził. Lecz w połowie drogi skręciliśmy w jakieś otwarte drzwi. Wtedy osłupiałam. Na środku stała kanapa ze skóry. Na suficie znajdowały się światła, które mocno biły mnie po twarzy. Ściany były koloru beżowego. Na przeciwko kanapy stał niewielki szklany stolik, a na nim leżała broń ! Ta sama, którą ( chyba ) celował we mnie ten chory koleś, który właśnie stał i patrzył na mnie z uśmieszkiem. Nikogo prócz jego nie było, ponieważ chłopak za mną wepchnął mnie do pomieszczenia i zamknął drzwi.
- Siadaj.-usłyszałam cichy pomruk podajrze Toma, czy jak mu tam było.- Nie zrobię ci krzywdy. - zaśmiał się lekko.
Jasne. A ja stąd ucieknę -pomyślałam ironicznie. Żeby się nie narażać zrobiłam kilka kroków w przód i zajęłam miejsce na skraju kanapy. Ręce cierpły mi od tych sznurów.
- Czego ode mnie chcecie ? - zapytałam przestraszona prawie szeptem. Podniosłam wzrok na chłopaka.
Jego wyraz twarzy zmieniał się z minuty na minutę.
- czego chcemy ? - powtórzył . - Dobre pytanie mała . Ale to ja tu od tego jestem więc pozwól mi działać.- dodał pewnym głosem. Przeszył mnie wzrokiem na nowo.
Nie mogłam spuścić go z oczu. Patrzyłam to na niego, to na pistolet.
- A więc zadam jedno pytanie. A mianowicie gdzie się kryje ten skurwiel ?
Patrzył na mnie z góry mroźnym wzrokiem.
Kto ? Moja twarz przybrała zdziwiony wyraz twarzy. Kogo mam znać ? To się staje nienormalne. I co w takich chwilach robi policja ? Denerwowałam się coraz mocniej. Tak jak i on .
- Może powtórzę . Gdzie jest twój brat ? - spytał gniewnym głosem.
CO ? Moje oczy prawie wyszły z orbit . Jaki do cholery brat ? Ja nie mam brata i nigdy nie miałam z tego co mi wiadomo. A wiem o tym bardzo dobrze bo po naszym rodzinnym domu biegał by też jakiś chłopiec a nie sama dziewczynka uciekająca przed babcią z uśmiechem na twarzy. Moje przerażenie lekko ustąpiło swoje miejsce, które po chwili wypełniło się zaskoczeniem i niedowierzaniem.
- Jaki brat ? - wyrwało mi się już trochę głośnie. Całkiem zapomniałam z kim rozmawiam i w jakiej sytuacji się znajduję. Pytanie to zbiło mnie z mojego planu, którego miałam się niby trzymać.
I od razu tego pożałowałam. Tom zaśmiał się sztucznie i chwycił broń w rękę. Podszedł bliżej i kucnął przede mną na wysokości mojej klatki piersiowej. Zaczął bawić się bronią i zbliżył swoją twarz do mojej. Odchyliłam się do tyłu przestraszona. Jego oczy emanowały dzikością.
- Nie baw się tak ze mną kochanie.- powiedział prawie szeptem.
To był dobry moment, aby uciekać .Bałam się tej części planu ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Moje życie obróciło się o 180 stopni , a ja chciałam tylko , żeby było tak jak dawniej. Uniosłam energicznie moją prawą nogę i zadałam  mu mocny cios prosto w brzuch. Chłopak upadł na ziemię, a ja  spięłam swoje mięśnie i podniosłam się z kanapy. Wybiegłam z pomieszczenia jakimś drzwiami , starając się utrzymać stałe tempo.
- Ty dziwko !
Słyszałam za sobą jego głos. Czułam się jak w jakimś tanim horrorze, w którym uciekam właśnie przed psychopatom. Tliła się jednak we mnie nadzieja, że gram główną rolę i dożyję chociaż do końca. Zrozpaczona skręciłam tak jak prowadził korytarz i wtedy wpadłam na niego. Chłopak o zielono-niebieskich oczach spojrzał na mnie zdezorientowany. Kroki za mną były co raz głośniejsze. Czułam napięcie a do moich oczu znów napłynęły łzy. Próbowałam przepchnąć się obok chłopaka ale moje ręce były oplecione jakimś węzłem i nie miałam zbytnio czym walczyć.Chłopak i tak nie dał by za wygraną bo za każdym razem zagradzał mi drogę , bawił się mną. Zza rogu wyłonił się wściekły Tom.
- O widzę, że chyba polubiłaś mojego wspólnika.- rzucił rozbawiony Thomas.
Nathan zmroził go spojrzeniem.
- Nath, skończ te zabawy , nie mamy już czasu .- dodał po chwili .
Korzystając z okazji wśliznęłam się za plecy Nathana , aby nie czuć już tej dzikości bijącej od drugiego chłopaka. Modliłam się tylko , żeby mój tymczasowy " obrońca " nie stanął przeciwko mnie.
- Zostaw ją . Zajmę się nią skoro z niej taka suka.- powiedział zimnym tonem.
Wtedy Tom zaśmiał się szczerząc swoje zęby. Wyciągnął pistolet.
- To ci się może przydać.- powiedział i wyciągnął rękę z bronią do przodu.
Bójka wisiała w powietrzu . Jednak opanowany chłopak , ignorując jego gest , złapał mnie za ramię i zaczął prowadzić w stronę jakiś schodów. Szłam obok niego , a jego dotyk był jakiś inny. Chyba mam coś z głową. Szłam z pustym wzrokiem, a na nadgarstkach czułam uwierający mnie sznur. Co się do cholery dzieje ? O co chodzi tym ludziom ? Jaki brat ? Za duży napływ informacji spowodował ból głowy jeszcze mocniejszy niż odczuwałam wcześniej.Łzy cisnęły mi się na oczy aby spłynąć po mokrych policzkach. Tyle pytań cisnęło mi się na usta. Jednak strach nie pozwolił mi przejąć kontroli mojej ciekawości.Czułam jakby kolejny korytarz nie miał końca. Moje czerwone trampki poruszały się do przodu, z co raz to mniejszym odstępem. Nagle jego ręce pokierowały mnie do pokoju. Moim oczom ukazało się pomieszczenie o granatowym odcieniu z ciemnymi panelami na podłodze. Centralne miejsce w pokoju zajmowało łóżko z ( tym razem ) jaśniejszym odcieniem koloru. Moją uwagę jednak przykuły wielkie okna połączone w jedno. Zasłonięte było czarnymi zasłonami. Na zewnątrz panował mrok. Po raz pierwszy zastanowiłam się , która może być godzina. Pokój oświetlały ciemnie lampy, które i tak nie paliły się wszystkie. Poczułam jak sznur znowu mnie uwiera. Ślady pozostaną na pewno przez kilka dni ale może to i w pewnym sensie dobrze . Będe mieć dowody, kiedy już wejdę z tego piekła , na policję . O ile wyjdę z tego żywa. jego ręka mnie puściła a on sam popchnął mnie w stronę łóżka nakazując abym usiadła.
- Nie , dziękuję postoje .- rzuciłam oschle.
Kiedy poznałam tego chłopaka myślałam, że jest okej. Jednak teraz patrząc na to wszystko zrozumiałam kto się krył za tym słodkim chłopakiem i melodyjnym głosem . Ciekawe ile dziewczyn tu trafiło przede mną . Po prostu nie mieściło mi się to wszystko w głowie.
- Jak tam chcesz .- odrzekł obojętnie .
On zajął miejsce na przeciwko łóżka w na pewno wygodnym fotelu.
- A więc odpowiesz na parę pytań .- powiedział ( a chyba powinien zapytać ) .
- A wtedy mnie puścicie tak ? - zapytałam lekko zachrypłym głosem.
- To nie do końca tak działa .- rzekł w zamyśleniu.
W moim brzuchu powstała jedna wielka kula poskładana ze wszystkich moich wnętrzności i zaczęła sie kręcić. Momentalnie usiadłam na łóźko. Do czego on dążył  ?A czego mogłaś się spodziewać Jules ? przecież oni odwalają swoją pojebaną robotę. Chłopak podniósł się , aby nabrać nade mną przewagi .
Chyba to lubił , bo na jego twarzy na chwilę pojawił się triumfalny uśmiech.
- Czego ode mnie chcecie ? - zapytałam płaczliwie patrząc na jego twarzy.
Nathan ruszył w moją stronę i kucnął przede mną .
- Wiesz , może jak będziesz współpracować to może jakoś ujdziesz z życiem ale na pewno nie będzie tak jak wcześniej . - w jego oczach panował teraz mrok i tylko tyle widziałam . Albo tylko tyle pozwolił mi dostrzec.
- A więc kiedy ostatnio kontaktowałaś się ze swoim bratem ?
- Już to powtarzałam. Ja nie mam brata. Nie wiem o kogo chodzi . - powiedziałam zaciągając się płaczem .
Uniósł kciukiem moją głowę do góry i spojrzał głęboko w oczy mając nadzieję, że się przełamie. Ale mówiłam całkiem poważnie . Nigdy nie miałam rodzeństwa. Pociągnęłam nosem spuszczając wzrok, aby jego wzrok  mnie nie paliły. Pokręcił głową lekko rozbawiony.
- Jeżeli nie powiesz po dobroci to jednak będe musiał oddać cię w ręce Parkera. Widziałaś już chyba do czego jest zdolny  - powiedział z groźbą w głosie , Zdjął rękę z mojej szczęki, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały nożyk z ostrą końcówką.
Mój oddech przyspieszył widząc nóż w jego rękach. Do oczy napłynęła kolejna ilośc łez.
- Spokojnie.- oznajmił zadowolony ze swojej przewadze.
Podniósł się i złapał mnie delikatnie za ramię ciągnąc do postawy stojącej. jednym ruchem obrócił mnie w stronę okien. Stałam osłupiała. Nathan za pomocą nożyka przeciął sprawnie moje zabezpieczenia rąk. na obolałych nadgarstkach poczułam jego zimny dotyk. Powoli opuszkami palców przejechał po czerwonych odbiciach, które musiały zostawić te sznury.
- Tylko bez żadnych sztuczek. - wyszeptał mi do ucha a jego oddech musnął mój policzek.
Kiedy usłyszałam za sobą trzask zamykanych drzwi obóciłam się , aby mieś wszystko na widoku. Zaczęłam stopniowo rozmasowywać swoje czerwone ślady. Piekło w cholerę . Starłam łzy dalej lecące mi po policzkach i zaczęłam chodzić po pokoju szukając możliwej drogi ucieczki. Okna plastikowe więc nie da rady . Drzwi do łazienki bez okien. Telefon. No jasne . Zaczęłam grzebać we wszystkich możliwych kieszeniach , siorbiąc nosem . Zrezygnowana opadałam na łóżko . Tak Jules gangsterzy , którzy własnie cię porwali zostawili ci telefon , abyś mogła zadzwonić po gliny . Na pewno poszłabym im na rękę . Zakryłam twarz w dłoniach , a moja histeria rosła z każdą sekundą. Co ja takiego zrobiłam ? Skąd oni się wogóle wzięli ? Wzięłam głębokie oddechy. Alex na pewno już się denerwuje , a rano postawi wszystkich na nogi . Z każdą chwilą moje nadzieje mogły tylko rosnąć . Zachowaj spokój Jules . On cię uratuje . Powtarzałam sobie w myślach ocierając płynący z moich oczu makijaż.

1 komentarz:

  1. Matko! Aż mam ciarki. To takie.. taki.. takie straszne!
    Wgl to ciesze się ze wróciłaś. Mam nadzieje, że nie zakończysz tego bloga tak szybko.
    Czekam na kolejny rozdział! weny! *-*

    OdpowiedzUsuń