niedziela, 24 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 14

Mijały dni . Codziennie budziłam się w tym okropnym miejscu. Moja nadzieja umierała za każdym razem kiedy próbowałam uciec.. Ilekroć udało mi się prześlizgnąć przez wyjście ewakuacyjne ktoś zawsze mnie obserwował. I znów wszystko od nowa. Trafiałam tu. Do mojego więzienia. Loco , meksykanin który nas tu przetrzymuje i zarządza tym całym gównem , zwiększył tylko liczbę ochroniarzy i jest z siebie zadowolony. Ale czułam , że to dopiero początek.
- Jules , już przestań się mazać i zanieś te zamówienie dla tych panów pod ścianą. - usłyszałam głos Gigi jak przez mgłę.
- Daj jej spokój , dziewczyna jest załamana psychicznie . Kiedyś jej przejdzie a wtedy będziemy wymieniać się mężczyznami z uśmiechem na twarzy . A może trafi się i  jakiś trójkącik ? - zapytała retorycznie Roni . Gigi spiorunowała ją wzrokiem. Roni to średniego wzrostu brunetka , która zdecydowanie posiada czarny humor. W sumie trochę jej tego zazdrościłam. Potrafiła całą tą sytuację obracać w żart. Poznałam ją wczoraj ale czuje jakbyśmy znały się od znacznie dłuższego czasu. Zaczynała swoje zmiany wieczorem. Czasem dawała pokaz na scenie. Nie zwierzała mi się ale sądze , że trafiła tu jak większość dziewczyn.
Wzięłam chusteczkę , którą podała mi Gigi i otarłam oczy.
-Wiesz jedno mnie dziwi. Dlaczego przyprowadził tutaj akurat ciebie ? - zapytała ni stąd ni zowąd Roni. - Może ktoś wcześniej cię obserwował ? 
Spojrzałam na dziewczynę z grymasem. Wyciągnęła błyszczyk i zaczęła poprawiać nim swoje duże usta.
- Tak czarne furgonetki parkowały przy moim bloku , a na dodatek łaziła za mną jakaś grupa uzbrojonych żołnierzy z bronią na wierzchu . - odrzekłam ironicznie. - Masz mnie za idiotkę ? 
- Nie , myślałam tylko , że takie dziewczyny jak ty mają ułożone życie aż do śmierci . - dodała Roni z krzywym uśmiechem.- I jak widać nie są w stanie znieść towarzystwa suk takich jak my . 
- Dziewczyny , koniec tego . - powiedziała zła Gigi.
-  Och ,Zamknij się  Gigi . Może opowiesz nam swoją historię ? 
- Wiesz chyba ktoś już na ciebie czeka. - odpowiedziała dziewczyna za barem , po czym wskazała na korytarz na sceną . 
- Zdecydowanie wolę towarzystwo mężczyzn . - odrzekła wkurzona . Zeskoczyła z wysokiego krzesła i ruszyła przed siebie.
Westchnęłam.
- Nie przejmuj się nią . Jak widać to miejsce zmienia ludzi . - przelustrowała wzrokiem całą salę z obrzydzeniem.
- Nie ma sprawy . - odrzekłam obojętnie .
Wzięłam tacę z zamówieniem i ruszyłam przed siebie . Od kilku dni moje życie to jedna pojebana komedia. A może tragedia ? Hmm nad tym można by się długo zastanawiać. Na scenie znów odbywał się jakiś zboczony pokaz. I jak zwykle wszyscy faceci wrzeszczą zadowoleni . Chociaż kobiety też tu przychodzą. Podobno od dłuższego czasu kręcą się tu i zaspokajają swoje erotyczne fantazje biorąc przykład z płci męskiej. Według mnie kobieta powinna być silna i niezależna ( co w moim przypadku jest śmieszne ) a te tutaj prezentują tylko jedną cechę , a mianowicie uległość . Uległość swoim potrzebom i zachcianką. Mój wzrok spuszczony był na ziemię. Nie chciałam zawierać z nikim kontaktu wzrokowego. I wtedy wpadłam na kogoś w granatowej marynarce. Cały hamburger zleciał mozolnie na ziemie pozostawiając zmieszane plamy na jego białej koszuli .
- Przepraszam . - wydusiłam .
- Spokojnie , nic się nie stało . - powiedział uśmiechnięty blondyn.
Wbiłam w niego wzrok. Był młody . jego blond włosy zaczesane były do tyłu , lecz dalej pozostawały w nietypowym nieładzie. Jego niebieskie oczy były tak mocnego odcieniu , że po chwili dopiero zrozumiałam , że to muszą być soczewki. Usta ułożone były w chłopięcym uśmiechu . Wyglądał na porządnego gościa. A więc co on tu robił ? Może jest z policji ? Ach Jules jasne ! Moje nadzieje cały czas przygasane były przez mój rozsądek.
- Zaraz przyniosę coś na nasz koszt . - odrzekłam prawie dławiąc się swoimi  wymiotami .
Przelustrowałam go jeszcze raz wzrokiem i dopiero wtedy to spostrzegłam. W prawej ręce trzymał telefon . TELEFON . Już wcześniej myślałam to takim sposobie ale Gigi szczerze mi go odradzała . No cóż okazja się natrafiła dlaczego miałabym nie spróbować ? Wszystko jest lepsze od siedzenia tutaj z założonymi rękami . Chłopak posłał mi znaczące spojrzenie , po czym ruszył w przeciwnym kierunku .Obróciłam się i pospiesznie udałam się do baru .
- Jules ... coś się ..?
- Nie teraz . - odpowiedziałam wrednie .
Gigi spojrzała tylko ze zdziwieniem na tackę obsmarowaną musztardą i machnęła ramionami .
Nie czekając więcej na jej morały ruszyłam w stronę , gdzie ostatni raz migła mi granatowa marynarka. Ruszyłam za blond chłopakiem. Zerkałam czasami nerwowo w obie strony , aby zobaczyć czy przypadkiem nie przyciągnęłam uwagi któregoś z napakowanych ochroniarzy . Na szczęście dzisiaj panował duży ruch więc tłum wygłodniałych ludzi pchał się prawie na scenę , gdzie dziewczyny kręciły swoimi tyłkami . Weszłam w biały korytarz ,a moja zdobycz zniknęła za czarnymi drzwiami . Ruszyłam pędem aby przypadkiem za chwilę nie zniknęły mi sprzed oczu. Znajdowałam się w dużym luksusowym salonie. Duże okna w przeciwieństwie do ogromnej sali , gdzie śmierdziało papierosami i alkoholem. Czarna kanapa i dwa duże fotele . Chłopak siedział na jednym z nich z łobuzerskim uśmiechem . Jedną ręke trzymał na oparciu a drugą machał trzymając telefon .
- Wiedziałem , że przyjdziesz. - uśmiechnął się .
Niepewnie zeszłam po trzech schodkach na dół .
- Czy to nie kuszące widzieć cię w takim stroju ? - zapytał unosząc nonszalacko swoją prawą brew do góry.
Przełknęłam  głośno ślinę. Miałam na sobie czarną skórzaną sukienkę zapinaną na złoty zamek z przodu. Była obcisła.
- A więc pomożesz mi ? - spytałam ignorując jego wcześniejsze stwierdzenie .
Wiem jak to miejsce potrafi wpłynąć komuś na psychikę.
- Nic za darmo . - odrzekł podnoszą się z fotela.
Podszedł do mnie . Spojrzałam na jego idealną twarz. Proszę tylko nie to o czym myślę. Odsunęłam się od niego odruchowo , prawie potykając się o swoje nogi. Wyciągnął swoje długie ręce w moją stronę i objął mnie w talii . Zbliżył swoje wargi do mojej szyi i musnął moją skórę . Odepchnęłam go od siebie.
- Dobra , ale najpierw  telefon . - powiedziałam ze stanowczością.
Jeżeli już miałam to zrobić . To znaczy .. Och Jules przestań owijać w bawełnę. Jeżeli już ma mnie tutaj wypieprzyć to najpierw ja stawiam zasady . Nie dam się wykiwać . Blondyn zaśmiał się rozbawiony , po czym przybrał wrogą minę.
- Nie lubię kiedy ktoś stawia warunki . - oznajmił sycząc mi na ucho.
Oplótł  dłonie wokół  mojej szyi i zaczął mnie namiętnie całować. Czułam jego dotyk na sobie. Zaczęłam się szamotać. Musiałam zdobyć ten telefon. On szybkim i mocnym ruchem wygiął moje ręce w tył i rzucił mnie na kanapę . Opadłam bezwładnie. Mokrymi już oczami rozpoczęłam poszukiwania telefonu. Lecz bezskutecznie. Gdzie on do cholery go schował ? Blondyn rozszerzył moje nogi aby mieć lepszy dostęp do mojej kobiecości . Uśmiechnął się zadowolony i nachylił się znów nade mną , żeby mnie pocałować. Jego śliski język próbował wielu sztuczek aby dostać się do mojej buźki. Wolną ręką przejechał mi po moich czarnych majtkach. Szarpałam się jeszcze mocniej walcząc z podnieceniem. Do moich oczu cisnęły się łzy. Poddając się rozpoczęłam z nim współpracę. Zgrałam się z jego ciałem i namiętnymi pocałunkami. Oddawałam je rozpalona. I wtedy odezwał się mój instynkt. Kiedy chłopak zjechał wargami do mojej szyi wyciągnęłam rękę po coś twardego co stało na stolik przy kanapie. Chwyciłam twardą figurkę i z wrzaskiem uderzyłam nią w blond głowę. Chłopak zatoczył się do tyłu chwytając się za głowę. Upadł na ziemie. Szybkim ruchem podniosłam się z kanapy i zrzucając na ziemie spowolniające mnie obcasy , ruszyłam do wyjścia. Moja adrenalina skoczyła jeszcze wyżej kiedy na korytarzu spostrzegłam przechadzającego się ochroniarza. Ruszyłam w przeciwnym kierunku. Biegłam nie obracając się za siebie. Na policzkach wyczułam słone łzy. Zatrzymałam się przy jednej ze ścian , łapiąc oddech. Zaczęłam uderzać w nią pięściami. Płakałam . Nie umiałam powstrzymać histerii , która brała teraz nade mną górę. Otrząsnęłam się dopiero , gdy do moich uszu dotarł dźwięk z końca szarego korytarza.
- Jest tu. Już ją miałam ale zdążyła uciec. - męski głos blondyna unosił się szeptem. - Umowa była inna. Ja swoje załatwiłem ...
Zbliżał się. Weszłam w pierwsze drzwi po prawej. Teraz słyszałam już tylko swój nierówny oddech. Pod bosymi nogami wyczułam miękki dywan. W przedsionku było ciemno. Po omacku dotarłam do klamki i otwarłam kolejne drzwi. Znalazłam się w słabo oświetlonej sypialni. Ale to nie była zwykła sypialnia. Nie było okien. Na środku pod ścianą stało wielki łóżko zaścielone błękitną pościelą . Po mojej prawej stronie znajdowała się bordowa " ściana rozkoszy ". Tak wynikało z napisu na górze. Rozdziawiałam usta widząc co na niej wisi. Kajdanki różnej wielkości. Jakieś baty z różowym futerkiem. Obroże. Gumowe zabawki .I mnóstwo innym rzeczy , których znaczenia nie potrafiłam sobie przypomnieć.  Podskoczyłam kiedy z otępienia wyrwał mnie głos Gigi dochodzący z pomieszczenia na przeciwko łóżka. Podajrze łazienki.
- Tak kochanie . Wiem . - przytakiwała i śmiała się . - Mamusia za niedługo wróci i znów będzie jak dawniej. - powiedziała to prawie płaczliwym tonem . - Ja ciebie też mój skarbie. - zakończyła rozmowę , bo usłyszałam cichy płacz.
Mamusia ? Ona... ma ...dzie...dzie ..cko. Te słowa dopiero teraz do mnie dotarły. Stałam jak słup soli. Czym ta dziewczyna zasłużyła , żeby tu trafić ?
- Gigi ? - podeszłam do drzwi nie pewnym krokiem.
Dziewczyna wyskoczyła zza nich jak oparzona.
- Jules ? Co ty tu .. ? - zapytała zdezorientowana . Ocierała łzy wierzchiem dłoni. Jej makijaż pozostawił czarne ślady na  różowych policzkach.
Podeszłam do niej i przytuliłam ją do siebie. Odwzajemniła ten gest. Znów się rozpłakała.
- On jej groził . Ja nie mogłam na to pozwolić . Nie mogłam pozwolić jej umrzeć . - zaczęła szlochając w moją szyję.
Nie mogę jej tu zostawić . Musze ją wydostać , razem ze mną . Ona ma do kogo wracać . Ma kogoś kto ją kocha. Odsunęła się ode mnie pow chwili uspokojenia. Zaczerpnęła powietrza.
- Musimy wracać . - odezwała się jako pierwsza.
- Gigi .. - zatrzymałam ją  . - Masz telefon ? - spytałam wprost.
Wbijałam w nią wzrok pełen nadziei. Westchnęła i spojrzała mi głęboko w oczy .
- Mam . Loco dał mi go , aby mogła co jakiś czas upewniać się że nic jej nie grozi. Wie , że nie zadzwonię na gliny czy coś . Ma mnie w garści a ja nie chcę ryzykować . - Powiedziała ze smutną miną.
- Prosze nie odbieraj mi tej szansy . Przed chwilą jakiś napalony gość chciał mnie zgwałcić - zaczęłam jej tłumaczyć. - A za parę dni mam zostać sprzedana na jakąś dziką orgię . - dodałam rozpaczliwie . - Jesteś moją nadzieją . - Błagam . - wyszeptałam placzliwym tonem.
Dziewczyna chwilę się namyślała stojąc w milczeniu. Chyba rozważała plusy i minusy . Bała się zaryzkować , lecz w końcu z wahaniem podala mi komórkę . Chciałam rzucić się jej na szyję z radością.
- Masz kilka sekund. - powiedziała lekko się uśmiechając.
Odwzajemniłam szczery uśmiech . Od paru mrocznych dni poczułam ulgę a może wręcz radość. Chwyciłam telefon i wystukałam numer komendy policji . Gigi w tym czasie przechadzała się , nasłuchują zdenerwowana przy drzwiach czy nikt nie nadchodzi. Ręce miała skrzyżowane na piersi .
Pierwszy sygnał . Gigi robiła małe kroki długimi nogami . Drugi sygnał . Wyczekiwałam z nadzieją. Trzeci sygnał .
- Dzień dobry . Wszystkie linie są w tym momencie zajęte . Prosimy o ponowny kontakt za parę minut. - usłyszałam w uchu damski głos.
CO ? Rozłączyłam się z niedowierzaniem . Jak to zajęte ? Co oni sobie wyobrażając ? Gdzie są i co robią kiedyś ktoś na prawde potrzebuje pomocy ? Nie to nie mogła być prawda . Mój pech nie mógł trzymać mnie caly czas w garści bawiąc się mną .
- Jules .. - wyszeptała brunetka .
Wybrałam numer Alex . Pierwszy sygnał , drugi , trzeci ..
- Halo ? - usłyszałam głos Alex . Był pewny jak zawsze i lekko zirytowany . Nigdy nie lubiła odbierać od nieznajomych . Lecz teraz nie dzwonią z reklamami . Dzwonię ja . Jej przyjaciółka , błagająca o pomoc .
- Alex .. - wyszeptałam . - Proszę pomóż mi .
- Jules ? - wcięła mi się w słowo . - Martwiłam się . Gdzieś ty się podziała . Już dawno zgłosiłam twoje zniknięcie na policji . - dodała z ulgą w głosie.
- Nic mi nie jest . Potzrebuje cię .
- Gdzie jesteś Jules ?
- Nie wiem - zaczęlam się krztusić słowami . Znów się rozpłakałam . - Porwał mnie jakiś meksykanin i trafiłam do ... - nie mogło przejśc mi to przez gardło . - do burdelu .
- Co ? Jules prosze nie żartuj sobie . Ja się na prawdę martwię .
Nagle rozległy się kroki . Do pokoju wparował Loco z dwoma swoimi pomocnikami . Uśmiechnął się na nasz widok . Zmrużył oczy .
- Rozłącz się . - wymierzył we mnie z czarnego pistoletu .
- Halo ? Jules? jesteś tam ? - slyszałam głuche pytania Alex ale głos ugrząz mi w gardle .
Upuściłam telefon na ziemię . Nie spuszczałam z niego wzroku . Łzy przestały lecieć . Jednym gestem nakazał wysokiemu mężczyźnie podnieść komórkę . Obejrzał ją dokładnie .
- Gigi to chyba twoja zguba . - powiedziała jadowicie . - Nie tak się umawialiśmy skarbie . - podszedł do  niej .
Dziewczyna zamarła . Mówiła ze spuszczonym wzrokiem .
- Ja ... przepraszam ..  Nie chciał... - rozległ się strzał .
Brunetka upadła na ziemię . Przez jej białą bluzkę zaczęła się przebijać czerwona ciecz . I wszystko się we mnie zatrzymało . Rzuciłam się z wrzaskiem na meksykanina , który stał dumnie nad ciałem Gigi . Bez zastanowienia zaczęłam okładac go pięściami i drapać . Mężczyźni stojący za nim , ruszyli mu na pomoc .     Poruszali się jak roboty . A może ja tak wszystko widziałam . Okiełznali moje dzikie ruchy . Dalej wrzeszczałam ile tylko mogłam . Krzyki odbijały sie echem od głuchy ścian .
- Jak mogłeś. .. Zabiję cię rozumiesz ? - krzyczałam między napadami płaczu .
Mężczyzna zaśmiał się perliście i wymierzył mi mocne uderzenie w twarz . Bezwładnie osunęłam się na ziemie . Złapał się za policzek . Czułam przeszywające mnie dreszcze. Trzęsłam się cała . Czułam chłód . Mój palący chłodem  ból ciągnął się wzdłuż całego policzka aż po szczękę . Przez mgłę przewróciłam głowę w stronę dziewczyny leżącej na ziemi . Ostatkami sił poczołgałam się do niej , łapiąc ją za rękę. Po jej policzkach płynęły strumienie łez. Ale ona nie płakała z bólu . Cierpiała z powodu małej dziewczynki , którą wydała na świat. Wiedziała , że teraz już jej nie uchroni . Nigdy jej już nie zobaczy . Nie usłyszy jej słodkiego głosiku wołającego za nią . Nie poczuje małych rączek otulających jej zimną szyję . Nie usłyszy słowa " Mamo " . Poprzez dotyk czułam wszystkie jej emocje . Cały ból odchodził  . Zostało tylko cierpienie.
- Mika - wydusiła . - Miała na imie Mika .
Spojrzałam jej głęboko w oczy i widziałam w nich małą Dziewczynkę podobną do brunetki , która machała mi na pożegnanie . Rozległ się kolejny strzał .  W jej ciele wylądowała kolejna kula. Gigi znieruchomiała już na zawsze . Straciłam ją . Obiecałam sobie , że ją wyciągnę . Zawiodłam ją . Zawiodłam małą Mikę .
- Nie .. nie . - jęczałam szlochając . Pogrążałam się w rozpaczy .
- Zabierzcie ją stąd . - przerwał Loco z uśmiechem . - i ogłoście , że jutro rozpoczniemy naszą małą licytację .  - kucnął nade mną i przeszył mnie swoim obrzydliwym  , fałszywym spojrzeniem . - Och Jules , zaczynasz już na prawdę  działać mi na nerwy . A uwierz łatwo wyprowadzić mnie z równowagi .

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 13

Szłam panelowym korytarzem za szczupłą sylwetką Vanessy , która zarzucała biodrami na obie strony.
- Tylko radzę ci , nie rób nic głupiego. Całe to pojebane miejsce jest strzeżone przez ludzi Loca. - poradziła mi spokojnym tonem.- Pogódź się z tym albo skończysz w czarnym worku.
A więc tak się nazywał . Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Choć przeraziła mnie trochę wizja kuli w moim ciele.
- Co ja będę tu właściwie robić ? - zapytałam bezradnym głosem.
Wiem trochę głupie pytanie ale tak szczerze jeśli jeszcze zaliczałam się do ich powalonej " czystość " to ciekawe co za zajęcie mi wymyślą.
Lecz ona nawet nie zdążyła mi odpowiedzieć , bo zagłuszyła ją mocno bijąca muzyka. Do moich uszu dotarł piękny głos Justina Timberlake'a w piosence " Sexy back " Po chwili znalazłyśmy się w ogromnej sali . Oświetlona była przez tysiące kolorowych lampek , które odbijały się od czarnych ścian. W centrum znajdowała się duża scena z półokrągłymi schodami w dół. Na przeciwko niej stały pozajmowane stoliki i różowe fotele.Identyfikowałam tylko męskie twarze zapatrzone w dziewczynę na scenie. Podążyłam za ich wzrokiem. Wysoka blondynka dawała teraz pokaz swoich nagich pośladków. Obróciła się przodem ukazując swoje nagie zaokrąglone piersi. Na szczęście miała założone stringi. Jej chude ciało zaczęło wyginać się , lecz zgrabne nogi na wysokich obcasach wciąż były przytknięte do grubej , metalowej rury. Dziewczyna wyciągała się do tyłu , ocierając się non stop sterczącymi sutkami o błyszczącą powierzchnię.  Nie potrafiłam oderwać od niej swojego wzroku. Zahipnotyzowała mnie. Poddałam się jej ruchom , zupełnie jak bym ją czuła. Ogarnęło mnie dziwne uczucie . Złapałam się na tym . Oh Jules czyżby to było podniecenie ? Momentalnie się otrząsnęłam jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody. Wyplułam to słowo na ciemną  posadzkę . Co jak co ale dziewczyny nigdy mnie nie pociągały. Zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie w pięści . Przelałam na nie cały swój lęk , strach i bezradność . Od teraz trzeba radzić sobie samemu. Rozejrzałam się za końskim ogonem Vanessy , lecz ta zdążyła się już ulotnić . Rzuciła mnie na pożarcie. No ale cóż . Poprosiłam swój los o ostatnią dawkę pewności siebie . Już od pewnego czasu brałam na kredyt moje wszystkie dobre emocje i myśli. A wszystko przez tego cholernego Nathana i jego bandę .  Moją uwagę od moich mrocznych już myśli odciągnęła dziewczyna , która machała do mnie zza baru . Ruszyłam powolnym krokiem a w powietrzu czułam słowa " nie uda ci się , nie uda ! "  . Los ze mnie drwił . Wiem nie jestem zbytnio optymistką . Minęłam paru mężczyzn przechodząc jak najdalej od ich rąk pełnych pieniędzy . Zastanawiałam się tylko ilu z nich ma kochające żony i dzieci w moim wieku . To straszne co pożądanie i fantazje  mogą zrobić z ludźmi . Ale sami są sobie winni . Rzucili się w ich objęcia przyjmując ciepło . Nikt im juz raczej nie pomoże . Stanęłam przy wysokim i ekskluzywnym barze.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem .
Była wysoka ale może to tylko dzięki szpilkom jakie miała na nogach . Jej brązowe włosy spięte były w kucyka podobnego do fryzury Vanessy , lecz ona miała dodatkowo spiętą i postawiona grzywkę . Miała wietlamskie rysy twarzy , ale jej akcent mówił mi że była w pełni amerykanką . Jej małe , wąskie oczy podkreślone zostały grubymi czarnymi kreskami co dodawało jej drapieżności . Zauważyła , że się jej przypatruje .
- Zdecydowanie , nie kojarzę twojej buźki . - dodała w uśmiechem . - Jestem Gigi.  Z tego co mi wiadomo będziemy pracować razem przez najbliższych kilka dni. - zaczęła wycierać szmatką czyste już szklanki.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam zszokowana .
Byłam zdziwiona , że taka dziewczyna trafiła do takiego miejsca . Jakim cudem ? Nie wyglądała na dziewczynę , którą można od tak zniewolić . Wyglądała na silną . Silną psychicznie . Ale może mi się tylko wydawało .
-Tzn .... - szukałam słów . - Jak tu trafiłaś ? - poprawiłam się . - Nie wyglądasz jak ... .
- Jak reszta ? - przerwała mi . - Wiem . - dodała unosząc brwi . - Ale każdy ma jakąś historię . Nie robię jako dziwka . Po prostu spłacam dług . - oblizała usta krzywiąc się . Nie patrzyła mi w oczy . Uśmiechnęła się po chwili próbując ukryć swoje skwaszenie . - Ale dosyć o mnie . Masz zjedz . Tak blado wyglądasz.
Podsunęła mi talerz w frytkami i hamburgerem pod nos . Dopiero teraz poczułam jaka jestem głodna . Czułam , że mój brzuch zjadał inne części ciała od środka . Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł przy barze i oparłam się plecami o oparcie . Wszystko mnie bolało . Rozprostowałam się i sięgnęłam po frytka . Spojrzałam na Gigi . Jakim sposobem mogła tu trafić ? Co musiała spłacić ? Zastanawiałam się a pytania sunęły mi się na język . Lecz w porę zdązyłam się w niego ugryź . Pewnie było jej wstyd opowiadać jak zawierała jakiś układ z tym alfonsem .
- Stąd musi byc jakieś wyjście . - wyparowało ze mnie nagle .
Gigi wbija we mnie swój władczy wzrok ciemnych oczu . Nachyliła się nade mną .
- Była tu taka jedna i próbowała . Skończyła z kulką w głowie . - powiedziała szeptem lekko przerażona .
- No a telefon ? Ktoś musi go mieć . - chciałam przeciwstawić się jej słowom . Nie miała racji . Nie nie i nie. I ja miałam zamiar to udowodnić .
- Wszystkie rozmowy na tym terenie są zakazane . A jak już kogos przyłapią nie ma tu juz wstępu . - powiedziała odkładając szklankę na blat . - Uwierz mi nikt nie zaryzykuje stratą tego miejsca .
Wzięłam do buzi kolejnego frytka.
To wszystko było popieprzone . Jak można ignorować fakt , że wszystkie tu dziewczyny pracują z przymusu dla jakiegoś alfonsa ?  Ludzie jednak są okropni . Zbierało mi się na wymioty i machinalnie odsunęłam od siebie talerz z jedzeniem .
- Jak już skończyłaś . To stolik ten po lewej przy scenie czeka na swoje zamówienie . - powiedziała miło .
Zerknęłam na na tacę . Trzy niebieskie drinki z palemką a obok nich zielona buteleczka . Wódka albo jeszcze coś gorszego . Przeniosłam swój wzrok na trzech mężczyzn w średnim wieku patrzących z podnieceniem na odkryte piersi Vanessy . Vanessa . Weszła na scenę i udała się w stronę blondynki . Jej ciało okryte było tylko w jednym miejscu , poniżej pasa . Dało się wyczuć w powietrzu unoszący się seksapil i bijące od mężczyzn podniecenie , kiedy wiwajała swoimi czarnym włosami na prawo i lewo . Zagryzł swoją wargę i klepnęła blondynkę w pośladek .  Dziewczyna wydała cichy jęk , wypinając się mocniej . Napręzyła swoje ciało kiedy Vanessa nachyliła się nad nią i przejechała językiem po jej plecach . Dopiero teraz dostrzegłam , że na brzuchu blondynki widnieje napis . Mairlyn. Ciągnął się od jednego biodra aż do drugiego . Dziewczyna dostała kolejnego klapsa teraz już mocniejszego . Vanessa obeszła ją dookoła i złapał za jej blond włosy podnosząc jej głowe do góry. Mairlyn stanęła posłusznie i oparła się o metalową rurę . Czarnowłosa kucnęła  z rozchylonymi nogami i przejechała  powoli językiem po stringach blondynki . Jechała co raz wyżej , macając rękami namiętnie jej ciało . Chwyciła jej piersi i zaczęła się nimi bawić . Dojechała językiem do brody a potem przytknęła swoje usta do różowych ust blondynki . Słodko się całowały a w sali rozległy się triumfujące krzyki . Z daleka widziała jak ich języki sunął po sobie z ostrością .
Poczułam , że zaraz zwrócę wszystkie moje wnętrzności . Jak ona mogła to zrobić ? To obrzydliwe . I jeszcze do tego te krzyki napalonych facetów , którzy już tworzą sobie własne erotyczne fantazje z tobą w roli głównej . Ale wkońcu za to płacą . Za ich spełnienie . Gigi ponagliła mnie otrząsając się z występu Van.
Wzięłam posłusznie tacę i ruszyłam ostrożnie przez salę . Wolną ręką naciągałam krótką sukienkę na moje odkryte ciało . Spojrzałam ostatni raz na show . Vanessa całowała namiętnie dziewczynę a ta jęczała między muśnięciami . . Taca trzęsła  mi się na boki . Połowa drinków i tak była już rozlana . Nie chcę tu zostać . Nie posunę się do takich rzeczy . Przeniosłam wzrok na korytarz , który znajdował się tuż obok sceny . Nad nim widniał zielony znacz z wyjściem ewakuacyjnym . Nie zrobią ze mnie prostytutki .
-

czwartek, 14 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 12

Dziewczyna podbiegła do mnie i pomogła mi usiąść na kanapie.
- Vicki , nie pieprz tyle , tylko leć po coś do picia.- powiedziała wrednym głosem , a od ścian odbiło się echo obcasów, które stukały na płaskim podłożu.
Czarnowłosa opadła obok mnie i podepchnęła mi pod nos papierosa . Ale nie to teraz miałam w głowie.
- Proszę powiedz mi , że to kiepski żart ! - wykrzyczałam .
Jeszcze przedwczoraj cieszyłam się wolnością i uważałam, że moim najgorszym koszmarem są zakupy z Alex. To było niebo w porównaniu z tym piekłem. najpierw porywa mnie banda mężczyzn wymachującymi bronią na prawo i lewo, a później nawet nie pamiętam kiedy poddałam się w walce z jakimś zboczonym alfonsem. Następnie zostałam przewieziona do jego kwatery głównej tzn. burdelu. czemu wszyscy do kurwy nędzy przejmują kontrolę nad moim życiem ? bezprawnie wchodzą do mojej strefy i odbierają mi wolność. A ja nie mogę na to pozwolić. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk szpilek , a do pokoju wleciała Vicki. Biegła chyba przesz całą drogę , bo jej odsłonięty , opalony brzuch poruszał się w przyśpieszonym tempie. Wzięłam od niej szklankę i wypiłam zachłannie jej zawartość. Od razu tego pożałowałam. To była wódka z posmakiem limonki. Skrzywiłam się jak u dentysty ale w sumie już mi było wszystko obojętne. Złapałam oddech w płuca.
- Oni nie mają prawa . - powiedziałam patrząc przed siebie.
- A wiesz , gdzie oni to mają ? - zapytała Vicki z odrazą. - Oni tylko pragną , żeby ich biznes się kręcił . Uwierz stąd nie ma wyjścia. Weź przykład z nas - machnęła rękami - siedzimy w tym gównie już dwa lata.
Mrugnęła do mnie po przyjacielsku , po czym wygodnie założyła swoje chude nogi na siebie, prezentując je.
Przecież ja się tu nie nadaje i nigdy nie będę. Burdel. To słowo oznacza wszystko ale i zarazem nic. Zero zasad. Pieniądze. Seks. Ciągłe i niezaspokojone pragnienie pożądania. Dlaczego ja tu trafiłam ? Co złego zrobiłam , że los teraz się na mnie mści ?
- Jesteś dziewicą ? - zapytała ni stąd ni zowąd czarnowłosa dziewczyna , po czym zgasiła papierosa , a raczej jego pozostałość.
Zerknęłam na jej twarz. Nie , nie byłam dziewicą. Cnotę straciłam kiedy miałam siedemnaście lat i powiem że to była najgorsza decyzja w moim życiu . Do dzisiaj pamiętam wymodelowaną twarz Riley'a Sharks'a z wyższej klasy. Wtedy łudziłam się że mu na mnie zależy a ty proszę przeleciał mnie i zostawił. Typowy chłopak prawda ?
- To masz farta. - powiedziała Vicki z uśmiechem. - A tak wogóle to jestem Vicki.
Jakiego farta ? Helloł jestem w burdelu i mam tu pracować ! O ile można by to nazwać " pracą " .
- Jules . - przedstawiłam się niepewnie. - Ale co to znaczy że mam farta ?
Zrobiłam zdziwioną minę . Łzy wyschły mi już na policzkach zostawiając tylko lśniące ślady .
- Nie rzucą cię od razu na głęboką wodę .- cmoknęła Vanessa. - Daje ci jeszcze jakieś dwa tygodnie. - dodała po chwili zastanowienia.
- A co będzie potem ? - 
- Potem będzie już tylko gorzej . Więc witaj w naszym pojebanym świecie. - odrzekła sztucznie uśmiechnięta.
Czyli co , dziewica jest przygotowywana psychicznie aby potem  przeżyć jakąś chorą , dziką orgie z napalonymi facetami ? Super . Nienawidzę tego świata. Jednak kłamstwo jak zwykle uratowało mi dupę.
- Vanessa sprowadź łaskawie na dół swój śliczny tyłeczek i zajmij się gośćmi . - uslyszałam męski , donośny głos wydobywający się ze ścian , gdzie przymocowane były małe głośniki.
- Pieprzony sukinsyn. - warknęła Van , po czym spojrzała na mnie.
- A moją nową , słodką zdobycz zapraszam do baru. - coś zapiszczało , a dźwięk się urwał.
- Co się stanie , jeśli nie zejdę ? - zapytałam już pewniej.
Vicki ułożyła z kciuka i palca wskazującego pistolet , po czym przyłożyła go sobie do skroni. Strzeliła , a potem się zaśmiała.
- Chodź , zaraz coś  ci tu znajdziemy bo wyglądasz okropnie. - powiedziała Van słodkim głosem i skrzywiła się patrząc na moje dotychczasowe ubranie.
Złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę wieszaka ze skąpymi strojami. Przesuwała je chyba z szybkością światła , bo wszystko latało mi przed oczami. Opadłam bezwładnie na krzesło i spojrzałam w swoje odbicie oświetlone przez lampi przy lustrze. czy rzeczywiście wyglądałam aż tak niewinnie , że biorą mnie za dziewicę  ? Zamknęłam oczy. Jules skup się . To nie jest twój najgorszy problem. Stąd musi być jakieś wyjście. Zawsze jest jakieś wyjście. Muszę się wtopić w rolę tych dziewczyn ale i jednocześnie obserwować . Jeśli miałam tylko dwa tygodnie " czystości " za nim mnie zgwałcą to wydostanę się stąd jeszcze szybciej. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Pamiętaj od teraz jesteś w burdelu. Nie daj sie Jules. Nie daj się pochłonąć . Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie zachęcająco ale wyszedł z tego tylko jakiś marny wyraz twarzy. Z romyślań wyrwała mnie ręka Vanessy , która macha mi przed nosem czarną sukienką w koronkę. Zleksza przypominała mi Alex. Alex. Ona na pewno mi pomoże. W końcu to moja najlepsza przyjaciółka. Jesteśmy dla siebie jak siostry. Już pewnie postawiła wszystkich na nogi. Zdjęłam swoje ubranie, które rzeczywiście wyglądało okropnie , po tym co przeszłam. Roztargana bluzka już wogole nie przypominała nowo zakupionej. Włożyłam na siebie obcisłą sukienkę , która ledwo zakrywała mi tył i założyłam czarne szpilki jak poradziła mi Victoria. Nie mogę dać nic po sobie poznać. Po prostu nie będę zwracac na siebie uwagi. Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie przed wyjściem i ruszyłam w otchłań seksu ,  wiecznej rozkoszy i pieniędzy.

czwartek, 7 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 11

Ocknęłam się pod wpływem mocnego uderzenia w twarz. Otwarłam oczy i złapałam się za palący policzek.
- Wstajemy księżniczko. - usłyszałam męski szept nad uchem.
Czyjeś silne ręce podniosły mnie za ramiona. Stanęłam zdezorientowana i oparłam się o ciemną  ścianę. Mój wzrok powoli odzyskiwał ostrość i zaraz zaraz to wcale nie są ściany. Znajdowałam się w dużej ciężarówce. Spojrzałam na mężczyznę przed sobą. Był masywny i rozbudowany w klatce piersiowej. Jego niebieskie oczy pozbawione były jakichkolwiek emocji. Miał krótko przystrzyżone włosy i rozbudowaną szczękę. Przyjrzałam mu się dokładniej.  Wokół oczu zauważyłam mocną i zaczerwienioną szramę. Całość wyglądała naprawdę groźnie. Mężczyzna z grymasem pchnął mnie w stronę otwartych drzwi ciężarówki. Zaraz zza nich wyłoniło się dwóch innych " żołnierzy " .  Tak przynajmniej jak dla mnie wyglądali. Wojskowe spodnie w moro , ciężkie buty i czarne podkoszulki. Nim jednak przyjrzałam im się bliżej , moim oczom rzucił się widok broni, która zwisała im na plecach. Czarne i duże snajperki. Dotychczas widziałam je tylko w filmie akcji ale ostatnio bardzo dużo moich koszmarów zaczęło się spełniać. Broń przewieszoną mieli przez klatkę piersiową. Gdzie ja do cholery trafiłam ? Stałam jak słup soli z rozdziawianą buzią. Nie pamiętałam nic. Chociaż chwila chwila. Uciekłam i wtedy ktoś na mnie naskoczył . Tylko , że to dalej nie wyjaśnia tego gdzie jestem.
- Rusz się. - usłyszałam za sobą.
Przestraszona skoczyłam nieudolnie z ciężarówki , wywracając się na ziemię. Czułam jak krew napływa mi do kolan. Były poharatane  ale to nie był mój największy problem. Dwaj mężczyźni jak na rozkaz podbiegli do mnie , obawiając się że zaraz ucieknę. Złapali mnie silnymi rękami i postawili do pionu. Zaczęłam się z nimi szarpać. Nie chcę tu być. Dam radę powtarzałam sobie.Chociaż prawda była inna. Okrutna. Niebo jakby współgrało z moim nastrojem.Pomimo dnia było pochmurnie i zbierało się na deszcz. Zaczynałam się bać. Gdzie oni mnie prowadzą ? I po co im broń ? Wyglądają jak żołnierze ale dla kogo pracują ? Tysiąc pytań , zero odpowiedzi. Przeczuwałam najgorsze. Moje rozmyślania przerwał skrzyp otwieranych drzwi. Metal otworzył się robiąc wejście do budynku. Z środka wyłonił się mężczyzna. Szedł pewnym krokiem. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą aż po sam pępek. Jego ciemna karnacja kontrastowała z ceglanym budynkiem z tyłu. Jego czarne ulizane do tyłu włosy wyglądały jak sztuczne. Błyszczały się dookoła. Natomiast oczy zgrywały się z jego równym wąsem pod nosem. Wyglądał jak alfons. Normalnie bym się z tego śmiała, lecz teraz patrzyłam z przerażeniem jak do mnie podchodzi z nijakim wyrazem twarzy.
- Jak ci minęła podróż kochanie ? - zapytał obrzydliwie przesłodzonym głosem.- Myśleliśmy , że cię nie okiełznamy , nawet Ralph się poświecił prawda ? - zapytał znowu.
Spojrzałam na mężczyznę z szramą na twarzy. Że niby ja to zrobiłam ? Zrobiłam zdziwioną minę.
- Działałam w obronie.- wydusiłam z siebie nie kontrolowanie.
Zaraz się za to skarciłam.
Mężczyzna z wąsem zatrzymał sie tuż przy mojej twarzy i jednym ruchem chwycił mnie ręką za włosy odchylając moją głowę do tyłu. Jęknęłam pod wpływem bólu.
- Będziesz musiała za to zapłacić . - wysyczał mi w twarz .
Ponownie zbliżył do mnie swoje obrzydliwe usta i pocałował mnie zachłannie. Wyrywałam się ale wtedy on jeszcze mocniej szarpał mnie za włosy do tyłu. Próbował wepchnąć mi swój obrzydliwy język do ust. Złączyłam usta w jedną kreskę , stając bezradnie. Do moich oczu napłynęły łzy a już po chwili zaczęłam płakać mu w twarz tracąc oddech. Smakował obrzydliwie. Papierosy zmieszane z mocnym aromatem alkoholu . Ale wyczułam coś jeszcze . Odrażające pożądanie bijące od niego na kilometr. Próbowałam wierzgać nogami lecz miałam je zablokowane tak jak i dłonie. Nic nie mogłam zrobić . Musiałam to wytrzymać. W końcu odsunął się ode mnie. Spojrzał w moje oczy. Dwie czarne dziury wyrzute z uczuć. Oblizał swoje wargi w uśmiechu. Nim pomyślałam oplułam go prosto w twarz . Ten zdenerwowany od razu wymierzył mi siarczysty policzek.
- Nie rób tego nigdy więcej. - warknął groźnie. - Zabierzcie ją do reszty. - rozkazał , po czym ruszył w stronę ciężarówki.
Chciałam uciec jak najdalej  stąd ale oczywiście mój pieprzony los zadecydował beze mnie. Poczułam jak po moim policzku spływa słona ciecz. Mężczyzna ze szramą na twarzy, otworzył metalowe drzwi i już po chwili ogarnął nas mrok korytarza. Zaczęłam krzyczeć całym głosem jaki posiadałam. Szarpałam się z całych sił. Na odpowiedź dostałam tylko kopnięcie w brzuch i to ostatecznie mnie pokonało. Poddałam się . Drogę oświetlały nasm tylko drobne lampki neonowe. I tak pewnie nikt nie usłyszał mojego wołania. Tylko po raz kolejny naraziłam się temu mordercy. Ale w końcu mam swoją duszę walki i to że zamilkłam jednak nic nie oznacza. Nie będę chodzić tak jak mi zagrają. Jego ludzie wprowadzili mnie po krętych schodach na górę. Płakałam ze strachu i z szoku jakiego doznałam przez mężczyznę. Jak on mógł mnie dotykać. Myślałam , że nie może być gorzej niż być uwięziona przez 5 psychopatów ,a tu prosze niespodzianka za niespodzianką. Facet ze szramą otworzył pierwsze dzrzwi na korytarzu. Moim oczom ukazał się mały salon z czego większość zajmowały toaletki ze świecącymi lustrami i wieszaki na ubrania. Światła dawały mały blask na całe pomieszczenie i dopiero teraz zauważyłam dwie dziewczyny siedzące przy lustrach. Czesały się i pochłonięte były rozmową na temat jakiejś  (ich zdaniem) dziwki. Mężczyźni wepchali mnie do pokoju i wyszli bez słowa. Stałam jak osłupiała.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna siedząca na kanapie.
Miała czarne długie włosy podpięte  wysoko w kucyka. Mocny czarny cień na powiekach krył jej oliwkowe oczy. Do swoich czerwonych ust przypchniętego miała papierosa. Nogi miała skrzyżowane i wygodnie wyciągnięte wzdłuż kanapy. Ubrana była w czarną sukienkę , która ledwo co zakrywała jej pośladki i biust. -Co to za miejsce ? - zapytałam zdezorientowana tym obrazem. Miałam spierzchnęte usta.
Co ja tu robię ? - zapytałam płaczliwie ale już tylko siebie.
Dziewczyna zaśmiała się i zaciągnęła nikotyną wypluwając siwy dym.
- Witaj w burdelu skarbie.- odpowiedziała , patrząc na mnie.
Mój dotychczasowy grunt zasad moralnych osunął mi się spod nóg , zostawiając mnie na pastwę ciemności.

sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 10

Obudziłam się na prawie całej czarnej poduszce. Dopiero po krótkich namysłach skumałam, że to mój makijaż. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przykryta byłam beżowym kocem. Za oknem było pochmurnie aczkolwiek czułam się jakby znów zapadał zmrok. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła 10. Otrząsnęłam się i wstałam z łóżka. Powolnymi krokami udałam się do łazienki i oprałam się rękami o umywalkę. Czerwone ślady na nadgarstkach ustąpiły tworzącym się siniakom. Potarłam je delikatnie czując znajomy ból. Skrzywiłam się i stęknęłam. Moje oczy powędrowały w górę i zatrzymały się na moim odbiciu w lustrze. Blada twarz , a wokół oczu tworzyły się czarne obwódki z makijażu. Wzięłam głęboki oddech a do moich oczu napłynęły łzy. Co mam robić ? Gdzie jestem ? Czego oni ode mnie chcą ? Tyle pytań . Zero odpowiedzi . A gdzie jest Alex ? Tak bardzo jej teraz potrzebuje. Potrzebuje jej słowa otuchy. Ona z pewnością powiedziałaby , że wszystko będzie okej , choć sama wiedziała jaka jest pieprzona prawda. Pierwsze krople spłynęły po policzku. Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą dodając sobie otuchy i nie co odwagi aby stanąć przed tym co mnie czeka. Weszłam ponownie do pokoju. Na palcach podeszłam do drzwi prowadzących na korytarz , z tego co pamiętałam. Otwarłam je bez zastanowienia. Chciałam wydostać się stąd jak najszybciej i byłam gotowa biec ile tylko sił , aby tylko znikł mi z oczu widok tego domu i jego mieszkańców. Moje mięśnie nie były na to gotowe, ale chciałam je postawić przed faktem dokonanym. Wyjrzałam na korytarz. Na prawo ode mnie dało się słyszeć rozmowy.
Śmiech paru osób , głównie męskich.
- Rozmawiałeś już z Hemingway'em ? - głos Toma .
- Jeszcze nie ale pewnie się zgodzi , sam bym nie odmówił . - odpowiedział Nathan.
Wybuchli śmiechem .
- Wytropiłeś już tego sukinsyna Guiness ?
- Zataja swoje ślady ale i tak z pewnością go znajdziemy a wtedy...- rozmowy cichły , bo moje pozostałości mądrego rozsądku ruszyły w lewo. Szłam niepewnie przez długi korytarz zaglądając do każdego otwartego pomieszczenia. Odwracałam się za siebie niepewnie. Ale co jakiś czas dało się słyszeć gromki śmiech z salonu. Kolejne zakręty . Jeden prowadził do białych drzwi , które kontrastowały z bordową ścianą. Po drugiej stronie były schody w dół. Bez zastanowienia ruszyłam w stronę schodów. Musi tu gdzieś być jakieś drugie wyjście. Zeszłam po białych stopniach zagłębiając się przez chwilę w ciemności. Stanęłam przed dużymi pół szklanymi drzwiami i obracając się ostatni raz za siebie , weszłam do wielkiego pomieszczenia. Z mojego gardła wydobył się krzyk. Głośny i nie kontrolowany. Na powierzchni wody dużego basenu pływał jakiś mężczyzna , a wokół siebie roztaczał czerwoną farbę. Jego ciało jak na zawołanie obróciło twarzą w moją stronę. Miał dziurę w głowie i zamglone oczy . On nie żyje . Zanim to do mnie dotarło znów wyszedł ze mnie nie pohamowany wrzask, który został stłumiony przez płacz, który nadszedł. Oparłam się o ścianę i zjechałam na podłogę, hamując wymioty. Zanim do mnie dotarło co narobiłam było już za późno. Na schodach słychać było donośne kroki. W pomieszczeniu było ciemno , tylko basen był podświetlany jasnym światłem. Nie byłam w stanie się podnieść. Szlochając , na kolanach schowałam się za małą ściankę i oparłam się o nią . W tym samym momencie ktoś wszedł a raczej wleciał do środka. Zasłoniłam ręką usta , aby mój płacz nie odbijał się echem od pustych ścian.
- O kurwa ! - krzyknął donośny głos.
Zamrugało światło , a moje oczy przez chwilę straciły pole widzenia. Przyległam plecami mocnej do ściany. Nie zauważyli mnie. Na razie.
- To Michael .
- Nath  idziemy sprawdzić na zewnątrz. - ton Tom'a był ciężki ale i zarazem wściekły.- Musimy znaleźć tych pojebów.
Ktoś kopnął w plastikowy leżak, który z impentem wpadł do wody.
- Uspokój się Parker , trzeba go wyłowić .
- To do roboty . - powiedział Nathan , po czym huknęły drzwi .
Wychyliłam się ostrożnie zza ścianki . Nad basenem nachylał się wysoki , ciemnowłosy mulat. Wyciągnął swoją długą rękę i zaczął ciągnąć ciało Michaela w stronę brzegu.
- Zadzwonie do Honses'a . - oznajmił jakiś głos po czym znów trzasnęły drzwi .
Na razie naliczyłam 4 głosy łącznie z Nathanem i Tomem .
Co to jakaś sekta ? Wzięłam głęboki oddech i zaryzykowałam wychylając się znów zza ścianki .
- Kto tak wrzeszczał ? - zapytał piąty głos , który usłyszałam już  wcześniej w salonie . Chłopak usiadł na jednym z leżaków i przejechał ręką po burzy loków na swojej głowie.
- To Hemingway . - odpowiedział bez zastanowienia mulat.- Przecież wiesz jaka z niego ciota . Wcale się nie dziwie, że poszedł na ostrzał jako pierwszy . - dodał bez krzty współczucia.
Nadchodziła kolejna dawka płaczu ale zrobiłam to bezgłośnie.
- Mówisz ? - zapytał
- Mogę się założyć . - dodał z uśmiechem chłopak i zaczął grzebać trupowi po kieszeniach . - Nie ma nic , żadnych dokumentów .
Mężczyzna z lokami podniósł się z leżaka i pewnym krokiem ruszył w stronę kolegi. Razem unieśli ciało Michaela i ruszyli do wyjścia .
- Tylko , czemu akurat nasz basen ? - słyszałam już zza drzwiami .
Znów zamrugało światło , po czym zgasło . Przez chwilę siedziałam jeszcze w milczeniu , po czym upewniając się , że na pewno zostałam sama , opuściłam obie ręce na moje ciało. Płakała najciszej jak potrafiłam . Musiałam się stąd wydostać i to jak najszybciej. To nie sen . To koszmar . Oddychałam miarowo , aby przywrócić sobie normalny rytm oddechu. A więc są też inni w tym chorym syfie . Wyjrzałam jeszcze raz zza białej ścianki i dopiero teraz zauważyłam , że jest czymś zaplamiona. A dokładnie krwią. Powstrzymałam pisk ale momentalnie odrzuciło mnie na druga stronę korytarzyka. Spojrzałam w prawo . Tędy wszedł albo wyszedł kolejny psychopata , jeszcze na dodatek taszcząc za sobą trupa . Instynktownie a może ze strachu podniosłam się na obolałych mięśniach i ruszyłam w przeciwną stronę . Chciałam znaleźć się jak najdalej tego wszystkiego. Przeszłam obok basenu , zmierzając ku drugim drzwiom , których wcześniej nie zauważyłam. Szłam bezradnie . Na tafli wody dalej unosiła się czerwona ciecz , mieszając się już z wodą. Spojrzałam na ziemię . Ominęłam szerokim łukiem miejsce , gdzie wcześniej leżało wyciągnięte ciało. Czułam nieprzyjemny chłód pod bosymi stopami. Przeszłam przez drzwi i znalazłam się w garażu .
Ten dom to jeden wielki labirynt , który musiałam pokonać . Sama . Przeszłam między luksusowymi autam , przytrzymując się niektórych , aby nie upaść . Weszłam po kolejnych stopniach do góry , marząc o tym aby znaleźć wyjście. Nic innego się nie liczyło. Z moich rozmyślań wyciągnął mnie ból , kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Jęknęłam dosyć głośno i zaczęłam się szarpać. Tajemnicza postać przyciągnęła mnie jeszcze bliżej siebie , a ja poczułam mocny zapach wody kolońskiej . Zakrył mi nos i usta jakąś szmatą ,a ja zaczęłam się dusić . Szamotałam się bezradnie i krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał . Zaczęłam zaciągać się mocnym miętowym zapachem i czułam , że przestaję się opierać . Poddałam się . Moje zmysły zostały stłumione. Czułam , że odpływam . Przez ciszę przedarł się głos z meksykańskim akcentem.
- Będziesz idealna.
 Ostatni oddech , który poczułam . Zapadła ciemność.

czwartek, 24 lipca 2014

ROZDZIAŁ 9

Ocknęłam się w jakimś ciemnym pokoju. Nie otwarłam nawet dobrze oczu a już musiałam zamknąć je przez ból, który przeszył mnie od góry do dołu. Powoli doszłam do siebie i otworzyłam klejące się oczy. Opadły na nie kosmyki włosów, więc wyciągnęłam rękę za siebie. Ta jednak nie chciała tego zrobić lub nie mogła. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że moje ręce są związane jakimś sznurem. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę gdzie jestem. Zaczęłam szamotać się z liną. Wierzgałam nogami jakby to miała w czymś pomóc. Gdzie ja kuźwa jestem ? Łzy znowu się zebrały w kącikach oczu. W końcu po kilku chwilach ruchu, zmęczona oparłam się o coś twardego plecami. I znów ta bezradność wróciła! Ból na tyłach głowy także dał się we znaki. Próbowałam przypomnieć sobie moje ostatnie stanie na nogach lecz widziałam wszystko jakby przez mgłę. Zaczęłam rozglądać się na wszystkie możliwe strony. Zauważyłam tylko ciemne ściany i okno. Opierałam się o jakieś łóżko.
-Przestać się mazać.-mówiłam sama do siebie.
Wzbierałam w sobie siłę, aby móc się podnieść, lecz mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Skrzywiłam się,a po policzku spłynęły łzy. KONIEC ! Muszę być silna. Za nic nie dam się ugiąć tym psychopatom! Krzyczałam w duchu ale wiedziałam,że stchórze jak zwykle. Z rozmyślań wyrwał mnie skrzyp drzwi, które otworzyły się na oścież, paraliżując mnie bijącym światłem z zewnątrz. Kiedy wkońcu udało mi się coś dostrzec ujrzałam mężczyznę z zarostem i odstającą czupryną, która lokowała mu się na głowie. Chłopak szybkimi ruchami podniósł mnie i zaczął pchać w stronę światła. A może teraz trafię do Nieba? Rozpaliło się we mnie ziarenko nadziei, że to koniec mojego pojebanego życia. Ale się przeliczyłam. Kiedy przekroczyłam próg zobaczyłam długi korytarz. Mężczyzna szedł za mną w milczeniu, a kiedy próbowałam się zatrzymać choć na chwilę,aby moje słabe nogi nabrały siły, on pchał mnie do przodu. Po prostu byłam zwykłym przedmiotem w jego rękach. Stawiałam co raz to mniejsze kroki byle tylko nigdy nie trafić do miejsca gdzie mnie właśnie prowadził. Lecz w połowie drogi skręciliśmy w jakieś otwarte drzwi. Wtedy osłupiałam. Na środku stała kanapa ze skóry. Na suficie znajdowały się światła, które mocno biły mnie po twarzy. Ściany były koloru beżowego. Na przeciwko kanapy stał niewielki szklany stolik, a na nim leżała broń ! Ta sama, którą ( chyba ) celował we mnie ten chory koleś, który właśnie stał i patrzył na mnie z uśmieszkiem. Nikogo prócz jego nie było, ponieważ chłopak za mną wepchnął mnie do pomieszczenia i zamknął drzwi.
- Siadaj.-usłyszałam cichy pomruk podajrze Toma, czy jak mu tam było.- Nie zrobię ci krzywdy. - zaśmiał się lekko.
Jasne. A ja stąd ucieknę -pomyślałam ironicznie. Żeby się nie narażać zrobiłam kilka kroków w przód i zajęłam miejsce na skraju kanapy. Ręce cierpły mi od tych sznurów.
- Czego ode mnie chcecie ? - zapytałam przestraszona prawie szeptem. Podniosłam wzrok na chłopaka.
Jego wyraz twarzy zmieniał się z minuty na minutę.
- czego chcemy ? - powtórzył . - Dobre pytanie mała . Ale to ja tu od tego jestem więc pozwól mi działać.- dodał pewnym głosem. Przeszył mnie wzrokiem na nowo.
Nie mogłam spuścić go z oczu. Patrzyłam to na niego, to na pistolet.
- A więc zadam jedno pytanie. A mianowicie gdzie się kryje ten skurwiel ?
Patrzył na mnie z góry mroźnym wzrokiem.
Kto ? Moja twarz przybrała zdziwiony wyraz twarzy. Kogo mam znać ? To się staje nienormalne. I co w takich chwilach robi policja ? Denerwowałam się coraz mocniej. Tak jak i on .
- Może powtórzę . Gdzie jest twój brat ? - spytał gniewnym głosem.
CO ? Moje oczy prawie wyszły z orbit . Jaki do cholery brat ? Ja nie mam brata i nigdy nie miałam z tego co mi wiadomo. A wiem o tym bardzo dobrze bo po naszym rodzinnym domu biegał by też jakiś chłopiec a nie sama dziewczynka uciekająca przed babcią z uśmiechem na twarzy. Moje przerażenie lekko ustąpiło swoje miejsce, które po chwili wypełniło się zaskoczeniem i niedowierzaniem.
- Jaki brat ? - wyrwało mi się już trochę głośnie. Całkiem zapomniałam z kim rozmawiam i w jakiej sytuacji się znajduję. Pytanie to zbiło mnie z mojego planu, którego miałam się niby trzymać.
I od razu tego pożałowałam. Tom zaśmiał się sztucznie i chwycił broń w rękę. Podszedł bliżej i kucnął przede mną na wysokości mojej klatki piersiowej. Zaczął bawić się bronią i zbliżył swoją twarz do mojej. Odchyliłam się do tyłu przestraszona. Jego oczy emanowały dzikością.
- Nie baw się tak ze mną kochanie.- powiedział prawie szeptem.
To był dobry moment, aby uciekać .Bałam się tej części planu ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Moje życie obróciło się o 180 stopni , a ja chciałam tylko , żeby było tak jak dawniej. Uniosłam energicznie moją prawą nogę i zadałam  mu mocny cios prosto w brzuch. Chłopak upadł na ziemię, a ja  spięłam swoje mięśnie i podniosłam się z kanapy. Wybiegłam z pomieszczenia jakimś drzwiami , starając się utrzymać stałe tempo.
- Ty dziwko !
Słyszałam za sobą jego głos. Czułam się jak w jakimś tanim horrorze, w którym uciekam właśnie przed psychopatom. Tliła się jednak we mnie nadzieja, że gram główną rolę i dożyję chociaż do końca. Zrozpaczona skręciłam tak jak prowadził korytarz i wtedy wpadłam na niego. Chłopak o zielono-niebieskich oczach spojrzał na mnie zdezorientowany. Kroki za mną były co raz głośniejsze. Czułam napięcie a do moich oczu znów napłynęły łzy. Próbowałam przepchnąć się obok chłopaka ale moje ręce były oplecione jakimś węzłem i nie miałam zbytnio czym walczyć.Chłopak i tak nie dał by za wygraną bo za każdym razem zagradzał mi drogę , bawił się mną. Zza rogu wyłonił się wściekły Tom.
- O widzę, że chyba polubiłaś mojego wspólnika.- rzucił rozbawiony Thomas.
Nathan zmroził go spojrzeniem.
- Nath, skończ te zabawy , nie mamy już czasu .- dodał po chwili .
Korzystając z okazji wśliznęłam się za plecy Nathana , aby nie czuć już tej dzikości bijącej od drugiego chłopaka. Modliłam się tylko , żeby mój tymczasowy " obrońca " nie stanął przeciwko mnie.
- Zostaw ją . Zajmę się nią skoro z niej taka suka.- powiedział zimnym tonem.
Wtedy Tom zaśmiał się szczerząc swoje zęby. Wyciągnął pistolet.
- To ci się może przydać.- powiedział i wyciągnął rękę z bronią do przodu.
Bójka wisiała w powietrzu . Jednak opanowany chłopak , ignorując jego gest , złapał mnie za ramię i zaczął prowadzić w stronę jakiś schodów. Szłam obok niego , a jego dotyk był jakiś inny. Chyba mam coś z głową. Szłam z pustym wzrokiem, a na nadgarstkach czułam uwierający mnie sznur. Co się do cholery dzieje ? O co chodzi tym ludziom ? Jaki brat ? Za duży napływ informacji spowodował ból głowy jeszcze mocniejszy niż odczuwałam wcześniej.Łzy cisnęły mi się na oczy aby spłynąć po mokrych policzkach. Tyle pytań cisnęło mi się na usta. Jednak strach nie pozwolił mi przejąć kontroli mojej ciekawości.Czułam jakby kolejny korytarz nie miał końca. Moje czerwone trampki poruszały się do przodu, z co raz to mniejszym odstępem. Nagle jego ręce pokierowały mnie do pokoju. Moim oczom ukazało się pomieszczenie o granatowym odcieniu z ciemnymi panelami na podłodze. Centralne miejsce w pokoju zajmowało łóżko z ( tym razem ) jaśniejszym odcieniem koloru. Moją uwagę jednak przykuły wielkie okna połączone w jedno. Zasłonięte było czarnymi zasłonami. Na zewnątrz panował mrok. Po raz pierwszy zastanowiłam się , która może być godzina. Pokój oświetlały ciemnie lampy, które i tak nie paliły się wszystkie. Poczułam jak sznur znowu mnie uwiera. Ślady pozostaną na pewno przez kilka dni ale może to i w pewnym sensie dobrze . Będe mieć dowody, kiedy już wejdę z tego piekła , na policję . O ile wyjdę z tego żywa. jego ręka mnie puściła a on sam popchnął mnie w stronę łóżka nakazując abym usiadła.
- Nie , dziękuję postoje .- rzuciłam oschle.
Kiedy poznałam tego chłopaka myślałam, że jest okej. Jednak teraz patrząc na to wszystko zrozumiałam kto się krył za tym słodkim chłopakiem i melodyjnym głosem . Ciekawe ile dziewczyn tu trafiło przede mną . Po prostu nie mieściło mi się to wszystko w głowie.
- Jak tam chcesz .- odrzekł obojętnie .
On zajął miejsce na przeciwko łóżka w na pewno wygodnym fotelu.
- A więc odpowiesz na parę pytań .- powiedział ( a chyba powinien zapytać ) .
- A wtedy mnie puścicie tak ? - zapytałam lekko zachrypłym głosem.
- To nie do końca tak działa .- rzekł w zamyśleniu.
W moim brzuchu powstała jedna wielka kula poskładana ze wszystkich moich wnętrzności i zaczęła sie kręcić. Momentalnie usiadłam na łóźko. Do czego on dążył  ?A czego mogłaś się spodziewać Jules ? przecież oni odwalają swoją pojebaną robotę. Chłopak podniósł się , aby nabrać nade mną przewagi .
Chyba to lubił , bo na jego twarzy na chwilę pojawił się triumfalny uśmiech.
- Czego ode mnie chcecie ? - zapytałam płaczliwie patrząc na jego twarzy.
Nathan ruszył w moją stronę i kucnął przede mną .
- Wiesz , może jak będziesz współpracować to może jakoś ujdziesz z życiem ale na pewno nie będzie tak jak wcześniej . - w jego oczach panował teraz mrok i tylko tyle widziałam . Albo tylko tyle pozwolił mi dostrzec.
- A więc kiedy ostatnio kontaktowałaś się ze swoim bratem ?
- Już to powtarzałam. Ja nie mam brata. Nie wiem o kogo chodzi . - powiedziałam zaciągając się płaczem .
Uniósł kciukiem moją głowę do góry i spojrzał głęboko w oczy mając nadzieję, że się przełamie. Ale mówiłam całkiem poważnie . Nigdy nie miałam rodzeństwa. Pociągnęłam nosem spuszczając wzrok, aby jego wzrok  mnie nie paliły. Pokręcił głową lekko rozbawiony.
- Jeżeli nie powiesz po dobroci to jednak będe musiał oddać cię w ręce Parkera. Widziałaś już chyba do czego jest zdolny  - powiedział z groźbą w głosie , Zdjął rękę z mojej szczęki, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały nożyk z ostrą końcówką.
Mój oddech przyspieszył widząc nóż w jego rękach. Do oczy napłynęła kolejna ilośc łez.
- Spokojnie.- oznajmił zadowolony ze swojej przewadze.
Podniósł się i złapał mnie delikatnie za ramię ciągnąc do postawy stojącej. jednym ruchem obrócił mnie w stronę okien. Stałam osłupiała. Nathan za pomocą nożyka przeciął sprawnie moje zabezpieczenia rąk. na obolałych nadgarstkach poczułam jego zimny dotyk. Powoli opuszkami palców przejechał po czerwonych odbiciach, które musiały zostawić te sznury.
- Tylko bez żadnych sztuczek. - wyszeptał mi do ucha a jego oddech musnął mój policzek.
Kiedy usłyszałam za sobą trzask zamykanych drzwi obóciłam się , aby mieś wszystko na widoku. Zaczęłam stopniowo rozmasowywać swoje czerwone ślady. Piekło w cholerę . Starłam łzy dalej lecące mi po policzkach i zaczęłam chodzić po pokoju szukając możliwej drogi ucieczki. Okna plastikowe więc nie da rady . Drzwi do łazienki bez okien. Telefon. No jasne . Zaczęłam grzebać we wszystkich możliwych kieszeniach , siorbiąc nosem . Zrezygnowana opadałam na łóżko . Tak Jules gangsterzy , którzy własnie cię porwali zostawili ci telefon , abyś mogła zadzwonić po gliny . Na pewno poszłabym im na rękę . Zakryłam twarz w dłoniach , a moja histeria rosła z każdą sekundą. Co ja takiego zrobiłam ? Skąd oni się wogóle wzięli ? Wzięłam głębokie oddechy. Alex na pewno już się denerwuje , a rano postawi wszystkich na nogi . Z każdą chwilą moje nadzieje mogły tylko rosnąć . Zachowaj spokój Jules . On cię uratuje . Powtarzałam sobie w myślach ocierając płynący z moich oczu makijaż.