sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 10

Obudziłam się na prawie całej czarnej poduszce. Dopiero po krótkich namysłach skumałam, że to mój makijaż. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przykryta byłam beżowym kocem. Za oknem było pochmurnie aczkolwiek czułam się jakby znów zapadał zmrok. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła 10. Otrząsnęłam się i wstałam z łóżka. Powolnymi krokami udałam się do łazienki i oprałam się rękami o umywalkę. Czerwone ślady na nadgarstkach ustąpiły tworzącym się siniakom. Potarłam je delikatnie czując znajomy ból. Skrzywiłam się i stęknęłam. Moje oczy powędrowały w górę i zatrzymały się na moim odbiciu w lustrze. Blada twarz , a wokół oczu tworzyły się czarne obwódki z makijażu. Wzięłam głęboki oddech a do moich oczu napłynęły łzy. Co mam robić ? Gdzie jestem ? Czego oni ode mnie chcą ? Tyle pytań . Zero odpowiedzi . A gdzie jest Alex ? Tak bardzo jej teraz potrzebuje. Potrzebuje jej słowa otuchy. Ona z pewnością powiedziałaby , że wszystko będzie okej , choć sama wiedziała jaka jest pieprzona prawda. Pierwsze krople spłynęły po policzku. Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą dodając sobie otuchy i nie co odwagi aby stanąć przed tym co mnie czeka. Weszłam ponownie do pokoju. Na palcach podeszłam do drzwi prowadzących na korytarz , z tego co pamiętałam. Otwarłam je bez zastanowienia. Chciałam wydostać się stąd jak najszybciej i byłam gotowa biec ile tylko sił , aby tylko znikł mi z oczu widok tego domu i jego mieszkańców. Moje mięśnie nie były na to gotowe, ale chciałam je postawić przed faktem dokonanym. Wyjrzałam na korytarz. Na prawo ode mnie dało się słyszeć rozmowy.
Śmiech paru osób , głównie męskich.
- Rozmawiałeś już z Hemingway'em ? - głos Toma .
- Jeszcze nie ale pewnie się zgodzi , sam bym nie odmówił . - odpowiedział Nathan.
Wybuchli śmiechem .
- Wytropiłeś już tego sukinsyna Guiness ?
- Zataja swoje ślady ale i tak z pewnością go znajdziemy a wtedy...- rozmowy cichły , bo moje pozostałości mądrego rozsądku ruszyły w lewo. Szłam niepewnie przez długi korytarz zaglądając do każdego otwartego pomieszczenia. Odwracałam się za siebie niepewnie. Ale co jakiś czas dało się słyszeć gromki śmiech z salonu. Kolejne zakręty . Jeden prowadził do białych drzwi , które kontrastowały z bordową ścianą. Po drugiej stronie były schody w dół. Bez zastanowienia ruszyłam w stronę schodów. Musi tu gdzieś być jakieś drugie wyjście. Zeszłam po białych stopniach zagłębiając się przez chwilę w ciemności. Stanęłam przed dużymi pół szklanymi drzwiami i obracając się ostatni raz za siebie , weszłam do wielkiego pomieszczenia. Z mojego gardła wydobył się krzyk. Głośny i nie kontrolowany. Na powierzchni wody dużego basenu pływał jakiś mężczyzna , a wokół siebie roztaczał czerwoną farbę. Jego ciało jak na zawołanie obróciło twarzą w moją stronę. Miał dziurę w głowie i zamglone oczy . On nie żyje . Zanim to do mnie dotarło znów wyszedł ze mnie nie pohamowany wrzask, który został stłumiony przez płacz, który nadszedł. Oparłam się o ścianę i zjechałam na podłogę, hamując wymioty. Zanim do mnie dotarło co narobiłam było już za późno. Na schodach słychać było donośne kroki. W pomieszczeniu było ciemno , tylko basen był podświetlany jasnym światłem. Nie byłam w stanie się podnieść. Szlochając , na kolanach schowałam się za małą ściankę i oparłam się o nią . W tym samym momencie ktoś wszedł a raczej wleciał do środka. Zasłoniłam ręką usta , aby mój płacz nie odbijał się echem od pustych ścian.
- O kurwa ! - krzyknął donośny głos.
Zamrugało światło , a moje oczy przez chwilę straciły pole widzenia. Przyległam plecami mocnej do ściany. Nie zauważyli mnie. Na razie.
- To Michael .
- Nath  idziemy sprawdzić na zewnątrz. - ton Tom'a był ciężki ale i zarazem wściekły.- Musimy znaleźć tych pojebów.
Ktoś kopnął w plastikowy leżak, który z impentem wpadł do wody.
- Uspokój się Parker , trzeba go wyłowić .
- To do roboty . - powiedział Nathan , po czym huknęły drzwi .
Wychyliłam się ostrożnie zza ścianki . Nad basenem nachylał się wysoki , ciemnowłosy mulat. Wyciągnął swoją długą rękę i zaczął ciągnąć ciało Michaela w stronę brzegu.
- Zadzwonie do Honses'a . - oznajmił jakiś głos po czym znów trzasnęły drzwi .
Na razie naliczyłam 4 głosy łącznie z Nathanem i Tomem .
Co to jakaś sekta ? Wzięłam głęboki oddech i zaryzykowałam wychylając się znów zza ścianki .
- Kto tak wrzeszczał ? - zapytał piąty głos , który usłyszałam już  wcześniej w salonie . Chłopak usiadł na jednym z leżaków i przejechał ręką po burzy loków na swojej głowie.
- To Hemingway . - odpowiedział bez zastanowienia mulat.- Przecież wiesz jaka z niego ciota . Wcale się nie dziwie, że poszedł na ostrzał jako pierwszy . - dodał bez krzty współczucia.
Nadchodziła kolejna dawka płaczu ale zrobiłam to bezgłośnie.
- Mówisz ? - zapytał
- Mogę się założyć . - dodał z uśmiechem chłopak i zaczął grzebać trupowi po kieszeniach . - Nie ma nic , żadnych dokumentów .
Mężczyzna z lokami podniósł się z leżaka i pewnym krokiem ruszył w stronę kolegi. Razem unieśli ciało Michaela i ruszyli do wyjścia .
- Tylko , czemu akurat nasz basen ? - słyszałam już zza drzwiami .
Znów zamrugało światło , po czym zgasło . Przez chwilę siedziałam jeszcze w milczeniu , po czym upewniając się , że na pewno zostałam sama , opuściłam obie ręce na moje ciało. Płakała najciszej jak potrafiłam . Musiałam się stąd wydostać i to jak najszybciej. To nie sen . To koszmar . Oddychałam miarowo , aby przywrócić sobie normalny rytm oddechu. A więc są też inni w tym chorym syfie . Wyjrzałam jeszcze raz zza białej ścianki i dopiero teraz zauważyłam , że jest czymś zaplamiona. A dokładnie krwią. Powstrzymałam pisk ale momentalnie odrzuciło mnie na druga stronę korytarzyka. Spojrzałam w prawo . Tędy wszedł albo wyszedł kolejny psychopata , jeszcze na dodatek taszcząc za sobą trupa . Instynktownie a może ze strachu podniosłam się na obolałych mięśniach i ruszyłam w przeciwną stronę . Chciałam znaleźć się jak najdalej tego wszystkiego. Przeszłam obok basenu , zmierzając ku drugim drzwiom , których wcześniej nie zauważyłam. Szłam bezradnie . Na tafli wody dalej unosiła się czerwona ciecz , mieszając się już z wodą. Spojrzałam na ziemię . Ominęłam szerokim łukiem miejsce , gdzie wcześniej leżało wyciągnięte ciało. Czułam nieprzyjemny chłód pod bosymi stopami. Przeszłam przez drzwi i znalazłam się w garażu .
Ten dom to jeden wielki labirynt , który musiałam pokonać . Sama . Przeszłam między luksusowymi autam , przytrzymując się niektórych , aby nie upaść . Weszłam po kolejnych stopniach do góry , marząc o tym aby znaleźć wyjście. Nic innego się nie liczyło. Z moich rozmyślań wyciągnął mnie ból , kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Jęknęłam dosyć głośno i zaczęłam się szarpać. Tajemnicza postać przyciągnęła mnie jeszcze bliżej siebie , a ja poczułam mocny zapach wody kolońskiej . Zakrył mi nos i usta jakąś szmatą ,a ja zaczęłam się dusić . Szamotałam się bezradnie i krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał . Zaczęłam zaciągać się mocnym miętowym zapachem i czułam , że przestaję się opierać . Poddałam się . Moje zmysły zostały stłumione. Czułam , że odpływam . Przez ciszę przedarł się głos z meksykańskim akcentem.
- Będziesz idealna.
 Ostatni oddech , który poczułam . Zapadła ciemność.

1 komentarz:

  1. Ło matko! Jeden wielki koszmar! Znaczy... no dla niej.. Ale blog zajebiaszczy! Cem więcej! :D Czekam! Weny!

    OdpowiedzUsuń